Katalog

Agnieszka Piasecka-Buła, 2017-08-25
Katowice

Pedagogika, Artykuły

POTRZEBY I TRUDNOŚCI WSPÓŁPRACY DOMU RODZINNEGO ZE SZKOŁĄ W ŚWIETLE WŁASNYCH DOŚWIADCZEŃ, REFLEKSJI I WE WŁASNEJ ANALIZIE KRYTYCZNEJ

- n +

Zaczynając pracę w szkole, a było to w grudniu 2006 roku jako młoda nauczycielka – wychowawczyni nie zastanawiałam się nad tym jak może wyglądać w praktyce współpraca z domem rodzinnym dziecka. Dodam, że pracuję w Szkole Podstawowej.
Od tego czasu wiele się zmieniło. Starając się o kolejne stopnie awansu zawodowego wraz z doświadczeniem zawodowym możliwości komunikacyjne z rodzicami podopiecznych ulegają różnicowaniu. Wiele zależy od grupy wiekowej wychowanków, natomiast najwięcej od współpracy z ich rodzicami, opiekunami. W mojej pracy prowadzę nieustanną obserwację zachowań uczniów, dostosowuję zajęcia nie tylko do założonego własnego planu pracy ale i również do potrzeb dzieci, ich zainteresowań. Dzieci często czerpią pomysły na swoje pasje od rodziców. Czasami rodzice nakłaniają je do realizacji własnych nie zrealizowanych planów, marzeń.
O współpracy rodziny ze szkołą nie wiele się mówi. Współpraca domu rodzinnego ze szkołą może przejawiać się poprzez różnego rodzaju wydarzenia związane z życiem szkoły: święta okolicznościowe, występy dzieci, kontakty rodziców ze szkołą na wywiadówkach, festyny, lub też rozmowy indywidualne nauczyciel – rodzic, pedagog szkolny – rodzic. Warto pomyśleć o potrzebach współpracy w innym wymiarze aniżeli tylko podczas tych spotkań ściśle zorganizowanych wedle planu z życia szkoły. Tu mam na myśli, np. pedagogizację rodziców, warsztaty dla rodziców, rodziców z dziećmi.
Tego roku w marcu w placówce, w której pracuję zorganizowano Dzień Otwarty Szkoły, na który mogli przyjść rodzice, dziadkowie, opiekunowie dzieci, społeczność lokalna. Temat dni otwartych ściśle związany jest
z zaplanowaną „rejonizacją” szkół podstawowych. Pracownicy szkoły, nauczyciele, wychowawcy, dyrekcja byli do dyspozycji rodziców cały dzień do późnych godzin wieczornych. Każda z wychowawczyń świetlicy przygotowała ciekawe zajęcia plastyczne i zabawy w formie warsztatów dla dzieci i ich opiekunów. Przyszło bardzo dużo rodzin. Wiele z nich podjęło się wykonania prac, brali udział w zabawach. Jednak najbardziej zaangażowały się dzieci. Uważam, że takie dni otwarte są potrzebne rodzicom. Tu się chwilkę zatrzymam nad różnicą w dostrzeżeniu potrzeby pracy z rodzicami. Ten dzień otwarty miał swój główny cel: przyciągnięcie uwagi rodziców i ich pociech na bogatą ofertę zajęć w szkole, żeby rodzice nie przepisywali swoich dzieci do innych szkół podstawowych. Do tego wszystkiego dołożę współpracę z rodzicami, która miała się wyłonić. Wiele rodziców rozmawiało z nauczycielami, zadawali pytania, opowiadali
o swoich dzieciach, przedszkolu, byli żywo zainteresowani ofertą szkoły, zajęciami, warsztatami, bazą lokalową budynku. Zauważyłam też, że
w pewnym momencie grupa rodziców stworzyła coraz bardziej powiększające się koło dyskusyjne, nt. samochodów, pracy, itp. nie kryjąc się ze śmiałością głośnego mówienia. Stali tyłem do nas wychowawców
i tak sobie rozmawiali.
A co z dziećmi? – można zadać takie pytanie. Dzieci w różnym wieku począwszy od maluchów, które stawiają pierwsze kroki do dzieci w wieku szkolnym były sukcesywnie odsyłane przez rodziców do wykonania prac warsztatowych na poszczególne stanowiska przy których dyżurowali wychowawcy świetlicy. Niektóre z dzieci nie potrafiły trzymać kleju ze względu na swój wiek rozwojowy. Można powiedzieć, że trudność współpracy rodziców ze szkołą wynikła z niezrozumienia celu spotkania
rodziny ze szkołą. Na szczęście nie wszyscy się tak zachowywali.
Wierzę w to, że rodzice czasem gubią świadomość, że ważność spędzania czasu z dzieckiem jest najlepszym co może być.
Mam wiele refleksji po tym co zobaczyłam w tym dniu i przez wiele lat pracy. Jednak mnie to nie zmieni. Czuję się nadal nauczycielem otwartym na rozmowy z rodzicami i ich dziećmi, jestem chętna do pracy z nimi, mogę udzielać wskazówek wychowawczych rodzicom. Choć po tym szczególnym opisanym wcześniej wydarzeniu jakiś procent rodziców dużo „straciło w moich oczach”. Czasy kiedy zostałam zatrudniona szybko minęły. Dużo się zmieniło, technologie, moda, trendy, wymagania społeczeństwa „pędzącego”, budzi to we mnie obawy na przyszłość
w kwestii rozwoju i wychowania dzieci. Tych trudności może być wiele. Rodzice poprzestają często na współpracy ze szkołą po opłaceniu składki na Komitet Rodzicielski, tzw. „klasowe”, ubezpieczenie NW i opłaty za wycieczki, obiady szkolne. A gdzie w tym wszystkim dialog
z wychowawcami? Poprzez obserwacje i rozmowy z rodzicami, opiekunami można określić potrzeby dzieci. Kontrowersje we mnie wzbudza widok dziecka trzyletniego trzymającego telefon komórkowy, który nie wywołuje u rodziców zaniepokojenia, tak samo jak nieustanne oglądanie bajek w telewizji, czy przed komputerem. Dziecko przecież nie jest tylko biernym odbiorcą bodźców.

WNIOSKI:
- potrzeby współpracy domu rodzinnego ze szkołą powinny wynikać
z troski o własne dziecko,
- nauczyciel ma doskonalić rozwój dziecka i dawać wsparcie rodzicowi, pomóc w trudnych sytuacjach,
- należy podkreślać i jasno mówić rodzicom o celach spotkań z nimi,
- uczyć rodziców chwalenia dzieci za ich osiągnięcia aby to było dla nich wyznacznikiem, a nie posiadanie nowych dóbr materialnych,
- my nauczyciele: doskonalmy swój warsztat pracy, czytajmy, wymieniajmy się doświadczeniem z innymi nauczycielami, piszmy artykuły na stronach www, bądźmy świadomi zagrożeń, trudności, rozmawiajmy
z rodzicami, chętnie podejmujmy dyskusje o ich dzieciach, zadawajmy pytania o nie.


Wyświetleń: 0


Uwaga! Wszystkie materiały opublikowane na stronach Profesor.pl są chronione prawem autorskim, publikowanie bez pisemnej zgody firmy Edgard zabronione.