Katalog

Anna Knuta
Matematyka, Referaty

Podaj rękę uczniowi z dyskalkulią!

- n +

Podaj rękę uczniowi z dyskalkulią!

Problem dysleksji na dobre zadomowił się w polskiej szkole. Nauczyciele - poloniści potrafią dobrze diagnozować dzieci z tymi zaburzeniami, mają do dyspozycji zestawy ćwiczeń dla uczniów, pomagającym im w pokonywaniu trudności w uczeniu się, pisaniu, czytaniu. Nie wszyscy jednak pedagodzy mają świadomość, że problemowi dysleksji towarzyszy, coraz częściej, dyskalkulia. Jest to problem zauważany również w naszych szkołach, jednakże znajomość tematu i sposobów postępowania nie są zadawalające wśród nauczycieli. Nie spotkałam dotychczas orzeczenia o dyskalkulii.

Dyskalkulia to specyficzne trudności w opanowaniu rachunków symbolicznych i liczbowych. Przypadki tzw. "czystej" dyskalkulii, przy braku innych objawów zaburzeń, są bardzo rzadkie (poniżej 1%). Znacznie częstsze są przypadki dzieci dyslektycznych, które nauczyły się w matematyce w swój sposób obchodzić trudności związane z pisaniem i czytaniem poprzez swoje własne strategie rachowania w głowie i są całkiem niezłe w rachowaniu i myśleniu w stylu matematycznym. Dzieci z takimi trudnościami rzadko trafiają do specjalistów, co bierze się często z powszechnej akceptacji dla problemów z matematyką, a także z tego, że trudności z matematyką w mniejszym stopniu utrudniają funkcjonowanie w społeczeństwie niż np. problemy z czytaniem.

Jak nauczyciel może rozpoznać dyskalkulię?

Pierwszą wskazówką może być oczywiście posiadanie przez ucznia orzeczenia o dysleksji lub dysgrafii.

Jednak, my nauczyciele szkół średnich, zauważamy, że trafia do naszych placówek wiele dzieci z dużymi trudnościami w nauce, a nie posiadających żadnego orzeczenia. Czyżby wcześniej, w poprzednich etapach edukacji, nie były one zauważalne? A może rodzice nie dopilnowali, aby ich dziecko, mimo sugestii nauczycieli, zostało odpowiednio zdiagnozowane.

Uczeń dyslektyczny najczęściej myli zapisy (zamiast 58 - 85, 3/4 i 4/3 to zupełnie to samo). Również nie zauważa różnic w działaniach matematycznych, mówiąc o dodawaniu lub dzieleniu, wykonuje odejmowanie lub mnożenie. Dyskalkulik zna zasady i schematy postępowania, lecz je źle zapisuje. Dlatego może zaskakiwać nauczyciela oryginalnymi propozycjami rozwiązań zadań przy jednoczesnym popełnianiu prostych błędów rachunkowych lub zapisu. Jest wstanie poprawnie i dość szybko w pamięci wykonać mnożenie np. 18 razy 35, ale pisemnie popełnia błędy wynikające chociażby ze zwykłego przestawienia cyfr w liczbie. Najprostsza reedukacja w czasie lekcji może polegać na zwracaniu uwagi na zapisy matematyczne i proponowaniu kilkakrotnego czytania poleceń do zadań oraz zachęcaniu do poszukiwań własnych strategii i schematów rozwiązań pojawiających się problemów. W każdej klasie należy spodziewać się kilku uczniów dyslektycznych oraz tego, że każdy z nich we właściwy dla siebie sposób będzie próbował sobie z nimi radzić. Niewątpliwie może to być kłopotliwe dla nauczyciela, bo spotka się z różnymi nietypowymi rozwiązaniami zadań. Należy wtedy pamiętać, że jeśli dyslektyk nie popełnia błędów matematycznych, lecz myli się w zapisie, w czym nie ma jego winy, negatywna ocena pracy takiego ucznia jest czystym nieporozumieniem, zaś pozostawienie go w tej samej klasie jest nieskuteczne i szkodliwe.

W swojej pracy zauważyłam, że wielu uczniów szkół średnich ma problemy z określaniem zależności "mniejsze", "większe", "o ile większe (mniejsze)", "ile razy większe (mniejsze)", z użyciem i wykorzystaniem w rozwiązywaniu problemów wydawałoby się prostych słów "nad", "pod", "obok", "na przeciw", "wprost", "nie wprost".

Wynika to prawdopodobnie z nieopanowania przez tę młodzież w odpowiednim wieku umiejętności tzw. dziecięcego liczenia. Kształtowanie tej umiejętności wtopiane jest w codzienne zajęcia. To dorośli, rodzice rodzeństwo uczą dzieci ważnych czynności, takich jak:
- wyodrębnianie przedmiotów i określone liczenie ich;
- ustalania, gdzie czegoś jest więcej, a gdzie mniej;
- uczą dodawania i odejmowania na konkretnych przedmiotach.

Należy ćwiczyć od dzieciństwa zdolności do porównywania i zauważania różnic.

Jak pracują dyslektycy?
W.Zawadowski w swoim artykule "Dysleksja a dyskalkulia" (NiM 28/1998) stwierdza, że obserwując rozwiązywanie problemów przez uczniów można odróżnić dwa przeciwstawne style postępowania. Styl stonogi i styl skoczka.

Styl stonogi:
- Analizując zadanie rozkłada je na małe kawałki i próbuje każdy kawałek atakować z osobna;
- Przystępując do działania, szuka jakiejś gotowej formułki, chce postawić najpierw jedną nogę, potem drugą, potem trzecią... lubi pewny grunt;
- Używa danych dokładnie jak w tekście zadania;
- Chętnie dodaje i mnoży. Działania wykonuje pisemnie. Nie lubi odejmować i dzielić;
- Niechętnie sprawdza jeszcze raz wyniki, jeżeli już to robi, to zwykle tą samą metodą.

Styl skoczka:
- Stara się spojrzeć na całość i np.: zrobić jakieś uproszczenie, które pozwoliłoby może od razu zobaczyć rozwiązanie;
- Rozpoczyna jednym sposobem, cofa się, próbuje drugim, skacze często na oślep wokół zagadnienia;
- Zmienia dane i patrzy na wyniki, upraszcza dane, żeby ułatwić sobie rachunki;
- Traktuje wszystkie działania arytmetyczne jednakowo, chętnie rachuje w głowie i w przybliżeniu;
- Lubi wszystko sprawdzać po kilka razy, rzadko tą samą metodą. Metody może nie umieć opisać lub nie zapamiętać.

Każdy z nas jest pewną mieszaniną stonogi i skoczka, z tym, że jedna z cech zawsze pełni rolę dominującą. Stonogi zwykle zaczynają od szczegółów, pracują po kolei i całość może potem wyglądać dziwacznie. Skoczki raczej narysują ogólny zarys a dopiero potem zaczną zajmować się szczegółami. Nie lubią pokazywać swojej pracy. Nie lubią ćwiczyć.

Stonoga wykonuje krok po kroku, co przy dużej ilości operacji matematycznych, budzi w uczniu niepokój. A jeśli temu trybowi pracy towarzyszy mało pojemna pamięć krótkoterminowa, to wówczas uczeń po prostu się "zapląta".

Z kolei skoczek, nie mając zaufania do swojej tabliczki mnożenia, szuka skrótów i ułatwień. Gdy takie "kombinowanie" okaże się pomyślne, jest to dla nich zachętą, by taki tryb postępowania powtarzać. Skoczek za chwilę nie pamięta, jak doszedł do wyniku, a próby zmuszenia go do zapisu kolejnych etapów obliczeń, powodują, że najczęściej myli się w "głupi" sposób w zapisie liczb.

Jak pracować z dyslektykiem?

Przede wszystkim my, nauczyciele, musimy nauczyć się elastyczności w stylu nauczania. Musimy mieć świadomość, że uczeń dyslektyczny nie będzie umiał dostosować się do metod pracy nauczyciela, bo on nie przestanie być dyslektykiem czy dyskalkulikiem. Niestety, to nauczyciel musi się dostosować do ucznia. Nauczyciele szkół średnich powinni mieć szczególną świadomość, że uczniowie mający problemy z matematyką, przychodząc z gimnazjum, mają już mocno zakodowaną niechęć do przedmiotu. Dlatego pamiętajmy, by nie wytykać im publicznie błędów, bo to tylko jeszcze bardziej "obrzydzi" im matematykę. Starajmy się pokazywać im błędy dyskretnie, starając się pozyskać ich sympatię.

Nauczanie matematyki związane jest z rozwiązywaniem zadań, a temu towarzyszy zawsze napięcie emocjonalne. Uczniom, którym matematyka sprawia trudności, częściej zdarzają się niepowodzenia, które mogą nawet prowadzić do załamań i zupełnej niechęci do podejmowania dalszych prób. Dlatego starajmy się uczyć młodzież znoszenia porażek, nie zostawiajmy jej na straconej pozycji, ale pozostawiajmy jej nadzieję na pozytywne rozwiązanie problemu. Ta umiejętność znoszenia porażek przyda się im w dalszym życiu, bo sytuacji trudnych nie da się uniknąć. Myślę, że przede wszystkim musimy dobrze wyznaczyć granice wymagań, wszak nie wszyscy muszą być matematykami. Znane są nam przecież z prasy i literatury opowiadania o perypetiach z matematyką w szkole wielu wybitnych ludzi.

Oto kilka krótkich wskazówek, jak postępować z takimi uczniami.
- Nie traktuj ucznia jak chorego, kalekiego, niezdolnego, złego lub leniwego.
- Nie karz, nie wyśmiewaj w nadziei, że zmobilizujesz go do pracy.
- Nie łudź się, że "sam z tego wyrośnie", "weźmie się w garść", lub że ktoś go z tego "wyleczy".
- Nie ograniczaj uczniowi zajęć pozalekcyjnych, aby miał więcej czasu na naukę, ale i nie zwalniaj go z systematycznych ćwiczeń i pracy nad sobą.
- Staraj się zrozumieć swojego ucznia, jego potrzeby, możliwości i ograniczenia, aby zapobiec pogłębieniu się jego trudności szkolnych i wystąpieniu wtórnych zaburzeń nerwicowych.
- Zaobserwuj podczas lekcji, co najskuteczniej pomaga uczniowi.
- Opracuj program indywidualnych wymagań wobec ucznia dostosowany do jego możliwości i wkładu pracy. Oceniaj go na podstawie odpowiedzi ustnych i treści prac pisemnych.
- Nagradzaj za wysiłek i pracę, a nie za jej efekty.

Na koniec - refleksja. Dobrze daje się rady, ale przecież uczę sama w szkole i zdaję sobie sprawę, że wiele tych rad trudno będzie wcielić w życie. Przecież mamy w klasach ponad 30 uczniów, znajdujemy się pod presją nadążania za programem, przygotowania do matury. Trudno jest znaleźć czas na solidną pracę z uczniami mającymi trudności z matematyką. Uważam, że my nauczyciele, potrafimy "czynić cuda" i robić rzeczy, które wydają się niemożliwe do wykonania. Życzę wielu sukcesów w pracy z tymi zdolnymi, jak i mniej zdolnymi.

Literatura
1. E.Gruszczyl-Kołczyńska, "Dzieci ze specyficznymi trudnościami w uczeniu się matematyki", WSiP, Warszawa 1994.
2. M.Bogdanowicz, "Dekalog dla nauczyciela dzieci dyslektycznych"
3. W.Zawadowski, "Dysleksja a dyskalkulia" artykuł "Nauczyciele i Matematyka" nr 28 zima 1998r.
4. W.Zawadowski, "Dysleksja a dyskalkulia" artykuł "Nauczyciele i Matematyka" nr 36 zima 2000r.
 

Opracowanie: Anna Knuta
Nauczyciel matematyki
ZSGŻ w Smętowie

Wyświetleń: 1504


Uwaga! Wszystkie materiały opublikowane na stronach Profesor.pl są chronione prawem autorskim, publikowanie bez pisemnej zgody firmy Edgard zabronione.