![]() |
![]() |
Katalog Marzena Kowalska Zajęcia zintegrowane, Artykuły Jak "trudny" uczeń pomaga mi w samorozwojuJak "trudny" uczeń pomaga mi w samorozwoju"Trzeba pamiętać, że winniśmy mieć dla innych tylewyrozumienia, cierpliwości i tolerancji, ile chcielibyśmy, aby oni mieli dla nas. Problem jednak w tym, że rzadko uznajemy, iż my również mamy w sobie coś, co innych może drażnić." Jeremias Gotthelf Kiedy pierwszy raz spotkałam się z Kubą nic w jego zachowaniu nie zapowiadało trudności w naszej współpracy. Nic oprócz moich obaw. Kuba trafił zamierzenie do mojej ~nie integracyjnej~ 28-osobowej klasy jako dziecko z epilepsją i orzeczonym "zespołem hiperkinetycznym". Za sobą miał dwa lata spędzone w zerówce, z odmiennymi wrażeniami. Pierwszy rok ponoć był trudny zarówno dla chłopca, rodziców jedynaka, jak i nauczycielki. W drugim roku bywało różnie, na początku były trudności, które z biegiem czasu się unormowały. Mogę powiedzieć, że teoretycznie i emocjonalnie byłam przygotowana na pierwsze spotkanie z Kubą. Orzeczenie o "zespole hiperkinetycznym" stanowiło dla mnie wstępnie to, że dziecko charakteryzuje się tzw. szczególną osobliwością w zachowaniu. Spodziewałam się podwyższonej rozpraszalności uwagi, wzmożonej impulsywności, nadaktywności niezbyt oczekiwanej, itp. Kolejne dni w pierwszej klasie pokazały jak wiele będę musiała się jeszcze nauczyć i ostro napocić, aby nie zaszkodzić temu dziecku. We wrześniu trochę przestraszony, ale otwarty i ciekaw nowych doświadczeń Kuba trafił ~pod moje skrzydła~. Pierwsze dni pozwoliły mi poznać radosnego, otwartego na rówieśników, zawsze uśmiechniętego "żarłoka" (nieustannie zajadał to, co miał pod ręką- najchętniej słodycze, chipsy i popijał to colą.), chętnego do pracy, zabawy i pomocy. Jednak... do mnie Kuba podchodził z dystansem. Może było to wynikiem tego, że (Ktoś życzliwy przestrzegł dziecko przed startem szkolnym) jeśli nie będzie grzeczny, jak mu powiedziano, w szkole dostanie pałę. Niestety chłopiec nie był niegrzeczny i ale też nie otrzymywał pał W kolejnych dniach można było odczuć, że pierwsze lody zostały przełamane, wręcz dystans Kuby wobec mnie ulegał stopniowo nadmiernemu skracaniu. Codziennym rytuałem stało się przytulanie się chłopca na powitanie, czasami niechęć pójścia do domu bezpośrednio po zajęciach, bardzo długie machanie i wołanie na pożegnanie. Kuba bardzo spontanicznie ofiarowywał swoją sympatię. Ale praca stopniowo stawała się niełatwa! Kuba nieustannie chodził, nie reagował na słowne polecenia, wskakiwał i biegał po stolikach, popychał, zabierał, pluł, smarkał, zabierał przybory dzieciom i mnie, chciał ostrzyc koleżankę, "wieszał się na skakance", itd. Z zadań typowo szkolnych robił niewiele lub nic. Chłopiec bywał przekorny, zaczepny, odmawiał współpracy. Pierwszym moim krokiem było "ustawienie klasy" tak, aby nie zniechęciła się do kolegi, ale też się nie bała, że Kuba kogoś skrzywdzi. Nie było to łatwe. Tu bardzo wiele zawdzięczam rodzicom uczniów, ich domowym rozmowom z dziećmi. To obecność Kuby w klasie zintensyfikowała moją współpracę z rodzicami. Z kolei w klasie, na zajęciach stały schemat postępowania /spokój, krótki rzeczowy komunikat, dotyk na sygnał, że nie jesteś sam- ja ci pomogę/ nie zawsze był skuteczny. Z mojej "szuflady ze zrozumieniem i cierpliwością" nie zawsze mogłam wyjąć, co potrzebne. 16- letnia praktyka, szkolenia, spotkania z psychologiem-terapeutą chłopca i bogata, ogólnie dostępna literatura przedmiotu okazała się niewystarczająca. Wyposażyła mnie m.in. w wiedzę, że niewłaściwe zachowanie chłopca nie wynika z jego złej woli, lecz jest skutkiem niewłaściwie wykształconych cech układu nerwowego. Jednakże sama wiedza nie wystarczała. Czułam i widziałam, jak chłopiec cierpi z tego powodu. Zdawałam sobie sprawę z tego, że Kuba będąc "uciążliwym, kłopotliwym dzieckiem", nie raz wprowadzi mnie w stan zdenerwowania, że coraz częściej odczuwana bezsilność i wyczerpanie mogą skutkować brakiem mojej samokontroli. Wiedziałam, że moja -mogąca przecież wystapić- ludzka samoobrona przed jego aktywnością da niewiele nam obojgu. Wtedy w tych najbardziej trudnych momentach modliłam się w duchu: "Panie Boże daj mi cierpliwość, ale bardzo Cię Boże proszę- teraz!" Choć to może wydać się śmieszne skutkowało- dawało chwilkę na okiełznanie emocji, podobnie jak liczenie do 10. Wtedy powstał plan współpracy z rodzicami Kuby. Z rodzicami, ale tak naprawdę z matką. Współpraca z tatą ograniczała się do odbierania chłopca ze szkoły, po zajęciach. Natomiast mama chłopca była w szkole codziennie, na początku przestraszona- czy przypadkiem nie będzie skarg na zachowanie chłopca, ale też nadopiekuńcza /niosąca plecak, zawiązująca buty/, rozumiejąca niemal wszystkie potrzeby i zachowania chłopca, potem coraz bardziej otwarta na propozycje pomocy, naturalnie przyjmująca informacje o wszelkich "wyskokach" chłopca, już nie zawstydzona, ale bardziej pewna siebie i tego, że chłopcu można pomóc, ułatwić życie. Kiedy podjęłyśmy się stworzenia planu współpracy zależało nam na tym by sobie ułatwić życie i usprawnić oraz maksymalizować osiąganie pożądanych efektów przez chłopca. Przyjęłyśmy, że: - W klasie wymagania moje wobec ucznia zawężą się, w I semestrze, do wymagań koniecznych, minimalizuję też ilość prac zadawanych do domu w zamian za pracę mamy nad rozwijaniem kluczowych umiejętności. - Wykorzystam natomiast nadruchliwość chłopca do asystowania i pomocy w zajęciach. - Możliwie często daję szansę na ustne wypowiadanie się chłopca, ponieważ robi to ciekawie, logicznie i wykorzystuje nader bogate słownictwo- to dało szansę na chwalenie chłopca, motywowało jego potrzebę uczestniczenia w zajęciach, bo zawsze mógł powiedzieć coś ciekawego. - Spotykam się z matką chłopca na codziennych krótkich rozmowach, byśmy obie były "na bieżąco". Czy nam się to udało? Trudno to stwierdzić po 6-ciu miesiącach. Nam na pewno jest łatwiej. Łatwiej jest też dlatego, że z każdym dniem czuję się lepiej przygotowana do pracy z Kubą- uczniem o specyficznych potrzebach edukacyjnych. - Dlatego, że to co dzieje się w klasie zachęca do szperania w literaturze dot. ADHD. - Dlatego, że w warsztatach "Dziecko o specyficznych potrzebach edukacyjnych w szkole, jak mu pomóc, zrozumieć wspierać" mogłam uczestniczyć w pełni analizując: zachowania, niezaspokojone potrzeby, co o dziecku mówią jego prace plastyczne, itp. na konkretnym- Kuby- przykładzie. - Dlatego, że Kuba jest oczekiwany przez dzieci w klasie, gdy się spóźnia lub jest chory koledzy dopytują o niego. - Dlatego, że Kuba uczy mnie tolerancji, tak bardzo potrzebnej w dzisiejszym świecie. Przed kilkoma laty jeszcze nie wiedziałam, że zespół hiperkinetyczny jest tak popularny (3-5% populacji), ceniłam Disney'a, Edisona, Einsteina, J.F. Kennedyego jak wszyscy- za osiągnięcia. Dzisiaj już wiem, że oni tak jak mój uczeń Kuba /zdiagnozowany w porę/, Tomek, Bartek, Patryk i wielu innych /którzy diagnozy z różnych przyczyn nie mieli/ uważanych za rozwydrzone dzieciaki dźwigali w "swoim plecaku stos kamieni włożonych im przez los" (słowa dr. T. Wolańczyka z KPWR AM w Warszawie). Wiem, że Kuba (i pewnie po nim jeszcze wielu) potrzebuje w szkole wsparcia i mądrego wspomagania jego rozwoju i edukacji. Chcę być mądrym i tolerancyjnym nauczycielem. Dla siebie. Dla Niego. Dla innych. Może już niedługo działania rodziców dzieci, nauczycieli, psychologów i samych ludzi, którzy zmagali się z ADHD sprawią, że będziemy mogli wyciągnąć i zastosować morał z następującej bajki: "Dawno, dawno temu zwierzęta postanowiły, że potrzebne są nowe środki, by sprostać wymaganiom nowych czasów. Dlatego założyły szkołę i ustaliły plan nauczania, który uwzględniał przede wszystkim sprawność motoryczną. Przedmiotami były: bieganie, wspinanie się, pływanie i latanie. Dla uproszczenia plan miał obowiązywać wszystkie zwierzęta bez wyjątku. Kaczka osiągała od samego początku doskonałe wyniki w pływaniu, lepsze nawet, niż sam nauczyciel. W lataniu jednak miała zaledwie ocenę dobrą, z bieganiem zaś zupełnie nie dała sobie rady. Dlatego musiała zmniejszyć liczbę ćwiczeń w pływaniu i uczyć się dodatkowo biegania. Przy tej okazji tak mocno nadwerężyła sobie błony pławne między palcami, że zaczęła osiągać w pływaniu wyniki zaledwie średnie. Średni wynik w szkole uważany był jednak za całkiem zadowalający, toteż nikt poza kaczką nie zawracał sobie tym głowy. Królik osiągał najlepsze ze wszystkich wyniki w bieganiu, załamał się jednak nerwowo, ponieważ z pływania bez przerwy musiał brać korepetycje. Wiewiórka była klasową prymulką we wspinaniu się, jeśli jednak idzie o latanie, była kompletnie sfrustrowana, ponieważ nauczyciel zażądał, by poleciała z ziemi na sam czubek drzewa, zamiast z czubka drzewa na ziemię. Ponieważ wiewiórka zbyt intensywnie ćwiczyła, doznała ciężkiego nadwerężenia mięśni, przez co dostawała zarówno ze wspinania się, jak i z pływania same złe stopnie. Orzeł bardzo szybko okazał się uczniem z największymi problemami, którego trzeba było poddać surowej dyscyplinie. Wprawdzie był najlepszy ze wszystkich zwierząt, jeśli chodziło o dostanie się na sam czubek drzewa, jednak robił to z uporem po swojemu, czyli wzbijając się na skrzydłach, a nie tak, jak przewidywał program, wspinając się po pniu. Pod koniec roku szkolnego najlepsze oceny na świadectwie miał węgorz, cierpiący na lekkie zaburzenia zachowania. Potrafił wyjątkowo dobrze pływać, jego oceny w bieganiu, lataniu i wspinaniu się były natomiast raczej średnie. Jako najlepszemu w klasie powierzono mu wygłoszenie przemówienia na zakończenie roku. Pieski preriowe zbojkotowały szkołę. Odmówiły też płacenia podatków, ponieważ rząd nie wyraził zgody na wprowadzenie do programu przedmiotu <<kopanie jam>>. Dlatego oddały swoje dziecko na naukę u lisa. Później razem z wiewiórkami i susłami założyły grupę samopomocy, której celem było założenie wolnej szkoły." (z "Przecież moje dziecko nie jest głupie" G. Binder, R. Michaelis,s. 231-233) Pisząc o moich doświadczeniach korzystałam również z: 1. "Dzieci i młodzież w kłopocie"; J. Eliot, M. Place 2. "Dziecko grzeczne i niegrzeczne"; B. Beil 3. "Przecież moje dziecko nie jest głupie"; G. Binder, R. Michaelis 4. artykuł "Z pamiętnika mamy- Krzyś z ADHD" w: Edukacja twojego dziecka, luty 2005 5. artykuły "Porwani przez chaos" M. Stępień i "Bez niczyjej winy" I. Wielowiejska-Comi, T. Walończyk w: Ergo 03/2004 Opracowanie: Marzena Kowalska Wyświetleń: 732
Uwaga! Wszystkie materiały opublikowane na stronach Profesor.pl są chronione prawem autorskim, publikowanie bez pisemnej zgody firmy Edgard zabronione. |