![]() |
![]() |
Katalog Przemysław Waszak, 2010-04-08 Toruń Filozofia i etyka, Wypracowania Śmieszność jako wartość estetyczna. Jej zawiłości pod względem kulturowym i społecznościowym.Zamierzam podjąć się opisu jednej z wartości estetycznych – śmiechu. Długo nosiłem się z tym tematem. Kiedyś pisałem już pracę, badającą zagadnienie edukacyjnej roli śmiechu w dawnych epokach. Jej przedmiot miał jednak charakter bardziej utylitarny, tej zaś – filozoficzny. Przedstawię nie tylko własne refleksje. Do napisania obecnej pracy w pewien sposób przyczyniły się fragmenty prac Władysława Tatarkiewicza – „Dzieje sześciu pojęć”, „Historia estetyki”, fragment „Studiów z estetyki” Romana Ingardena, wykłady, eseje ze strony internetowej profesora filozofii, Mirosława Żelaznego oraz, przede wszystkim, esej Henry’ego Bergsona „Śmiech”. Kiedyś czytałem też pracę Marii Gołaszewskiej – „Kultura estetyczna”. Podaliśmy tu niemal bibliografię pracy. Jednak nasz wywód nie będzie miał ścisłego charakteru i nie będzie wzbogacany przypisami. Jesteśmy bowiem w mniej komfortowej sytuacji niż Bergson, który pisał otoczony książkami i gdy chciał, to zerkał np. do wydawnictw Epinalu. Bergsona wciąż uważa się za znaczącego filozofa. Jego praca „Le rire” – „Śmiech” sprzed ponad wieku wciąż nie straciła na aktualności. Jest on jedynym, obok Rudolfa Euckena, filozofem, który za swe prace filozoficzne otrzymał Nagrodę Nobla. Śmiech jest wartością estetyczną, czyli przedmiotem nauki o teoriach sztuki i piękna, o której, jako o estetyce mówimy od „Aesthetiki” Aleksandra Baumgartena z 1750 roku. Śmiech możemy tłumaczyć fizjologicznie. Związany jest z wydzielaniem się pewnych substancji w organizmie, spięciem mięśni, odprężeniem, ale także historycznie, socjologicznie i psychologicznie. Jeżeli w tej pracy będziemy powtarzać czyjeś poglądy, to dlatego, że zgadzamy się ze stwierdzeniem greckiego filozofa Empedoklesa. Uważał on, że myśl, która warta jest powiedzenia, warta jest powtórzenia. Śmiech powinien poddawać się temu, co pisał Roman Ingarden. Stwierdzał on, że fałszywe są twierdzenia, iż piękne jest to, co się komu podoba, że nie ma piękna, jest tylko podobanie się. Mówimy jednak nie o pięknie, a o śmiechu. Czy i w jego przypadku możemy oddzielić władzę podobania od władzy sądzenia? Wydaje się to trudne, gdyż istnieje mnóstwo rodzajów humoru, takich jak czeski lub angielski. Z różnych rzeczy śmieją się różne grupy zawodowe: znane są zbiory sentencji matematyka i językoznawcy Hugona Steinhausa, listy dowcipów w rodzaju: przychodzi liczba π do lekarza, humor rysunkowy w „Głosie nauczycielskim”. Z innych rzeczy śmiano się kiedyś, przed wiekami, z innych śmieje się teraz. Komizm zależy w dużej mierze od kultury, ale, tak jak możemy wyróżnić dostępne wszystkim piękno matematyczne, jak możemy porozumieć się z każdym gestami kreśląc w przestrzeni euklidesowej kierunki, tak pewne rodzaje komizmu zdają się być dostępne każdemu. Bergson rozkłada śmiech, sytuacje komiczne na czynniki pierwsze i wyodrębnia komizm oparty na roztargnieniu, powtórzeniu, nakładaniu się ciągów. Mi przypomina się kadr z filmu: starano się pokazać, że tubylcy – Indonezyjczycy czy Indianie nie są cywilizowanymi w rozumieniu dorobku europejskiego ludźmi, bo nie śmieją się z powściągliwej gry wystrojonych aktorów w perukach. Ciż właśnie badani tubylcy odezwali się jednak spontanicznym śmiechem, gdy jeden z dostojników, obserwujących eksperyment, potknął się. Śmiech jest wartością pokrewną pięknu, choć od niej różną. Dlatego też, w żadnym wypadku nie głosimy relatywizmu, czy konsensualizmu sądu śmiechu, zgadzając się z poglądami Ingardena i Bergsona. Ingarden mówi, że w odbiorze estetycznym ważny jest naturalny smak, wyczucie, pewna wprawa i doświadczenie, kultura estetyczna. Tylko ludzie odznaczający się tą kulturą mają prawo wypowiadać się. Odpowiednie wychowanie i dzięki temu rozumienie pozwala oddać sztuce sprawiedliwość, pogłębić w sposób istotny własne życie. Zgadzamy się z tym – np. dziecko, w ideale tabula rasa, czyli tablica, która dopiero zostanie zapisana doświadczeniami i wrażeniami, potrafi śmiać się ze wszystkiego, mylić znaczenie słów. Dopiero po pewnym czasie zacznie odróżniać, co jest śmieszne, a co nie. Co zaś z przeciwnym biegunem ludzi? Co z tymi, dla których rozśmieszanie jest zawodem? Mówi się, że dobry kawalarz nie śmieje się ze swoich dowcipów. Często już nie może się śmiać – tak mu spowszedniały. Zachowuje więc posągową minę, co przy śmieszności wypowiedzi stanowi o dodatkowym komizmie. Tak robią chociażby Jan Kobuszewski czy Piotr Bałtroczyk. Analizując komizm oczywiście interesuje nas pytanie o zawodowych komików – jak oni to robią? Bergson, formułując prawa rządzące wywoływaniem komizmu mówi, że ci, którzy wywołują śmiech stosują te prawa intuicyjnie. A. Gerard wyodrębnił między innymi zmysły piękna i śmieszności. Śmiechu nie stwarza brzydota, lecz „drętwota”, jak pisze Bergson. Przeciwstawieniem się śmieszności jest nie piękno, ale wdzięk. W XVIII wieku mówiono o innej wartości estetycznej - pięknie, że jest to to, co się ludziom podoba, później zaś, w świetle teorii wspólnego zmysłu estetycznego to, co się ludziom z konieczności podoba. Czasem można dojść do przekonania, że śmieszyć może wszystko, zwłaszcza oglądając seriale komediowe, sitcomy, w których dodatkowo dzięki nagranym salwom śmiechu zawsze wiemy, kiedy się śmiać i oglądamy film w miłej atmosferze. Tu dochodzi do głosu społeczna funkcja śmiechu. Bergson mówi, że jest on formą karania jednostki za jej wybryki, nieumiejętność dostosowania się do ogółu. Ale śmiech jest też formą lęku. Mówimy o nerwowym, spazmatycznym śmiechu w stresujących sytuacjach. Śmiech jest zaraźliwy – łapiemy każdą okazję do śmiechu, bo „też byśmy się chcieli pośmiać”. Jest też wyrazem lęku społecznego – śmiejemy się, bo inni się śmieją. Śmiejemy się z siebie, bo choć śmiech innych to kara, to jednak jedna z najlżejszych. Oglądałem kiedyś film, w którym para artystów sztuki współczesnej rozmawiając cały czas się śmiała. Śmiech może być więc też formą przynależności do określonej grupy. Ze specyficznych tylko dla siebie rzeczy śmieją się towarzystwa wzajemnej adoracji, zamknięte grupy. Śmiech jest formą rozładowania napięcia, pokazania, że wszystko jest dobrze i zabawnie. Dlatego wielu ludzi tak chętnie się śmieje. Dzięki śmiechowi wiele rzeczy może ujść płazem. Śmiech jest dużo łatwiejszy niż budowanie konwersacji na trudne tematy. Obecnie nie jest mi wcale do śmiechu, lecz śmieję się z tego. Śmiech jest zatem formą radzenia sobie z problemami. Oglądałem francuski film – „Śmieszność”, w którym śmiech był celem życia dworzan skupionych wokół króla. Spędzali życie na wynajdywaniu anegdot, byleby tylko osiągnąć najważniejszy cel – zabawić króla. Bergson za główną przyczynę śmiechu uznawał roztargnienie, tym komiczniejsze im bardziej naturalna jest jego przyczyna. Choć nie było ono jeszcze właściwym źródłem komizmu. Nasuwa się tu wierszyk: „Pyta, szuka pan Hilary, gdzie są moje okulary?”. Już sam fakt roztargnienia pobudza do śmiechu. Jeszcze śmieszniejsze będzie roztargnienie, którego przebieg widzieliśmy. Choć nieco inaczej będzie wyglądał komizm, gdy będzie miał „wyższe” źródła. Don Kichot na przykład kontemplował gwiazdy. W postaciach romantycznych i chimerycznych drzemią głębie komizmu. Od ułomności blisko jest do śmieszności. Komiczna jest każda ułomność, którą osoba dobrze zbudowana potrafi naśladować. Komizm karykatur polega na uwypukleniu skłonności do miny. Komizm rysunkowy jest najczęściej zapożyczany z literatury i dorobku kulturalnego. Naśladowanie, powtarzanie wzbudza komizm. Sam pamiętam, że gdy kiedyś grałem w piłkę i raz za razem nie trafiałem do bramki, bardzo mnie to śmieszyło. Śmieszy nas przebierający się dziwak. W społeczeństwie rolę takiego przebrania spełnia obrzędowość. Komiczny jest każdy wypadek, który zwraca uwagę na stronę fizyczną, gdy w grę wchodzi strona duchowa. Nieco przesadnie rozumie się to w polskich komediach Olafa Lubaszenki, jak choćby „E=mc2”. Śmieszy nas też nieśmiałość. Nasza mowa z wzniosłej przemieni się w komiczną, gdy usiądziemy. Śmiejemy się też, gdy osoba sprawia na nas wrażenie rzeczy – patrz przykre wydarzenia wyśmiewania nauczyciela w jednej ze szkół toruńskich transmitowane na całą Polskę. Aczkolwiek tam dodatkowym warunkiem śmiechu była nieczułość i bezrefleksyjność oraz niechęć do nauki. Komiczny jest ciąg zdarzeń, który narzuci iluzję życia, mechaniczny układ. Komiczny jest uparty, powtarzający się, sprężynowy diabełek, podobnie jak marionetka. Kant pisał, że śmiech pochodzi z oczekiwania, które nagle obraca się wniwecz. Śmieszne są sytuacje oparte na powtórzeniu, dając dla przykładu spotykanie tej samej osoby, jak w „Dniu Świstaka”, który to dzień dla głównego bohatera powtarza się bez końca. Komizmy mowy są dwa – ten, który wyraża i ten, który stwarza. Pierwszy zależny jest od obyczajów, literatury i skojarzenia myśli. Drugi zaś od budowy zdania, doboru wyrazów i ten według Bergsona jest nieprzetłumaczalny. Ja jednak sprawdziłem, na przykładzie kilkunastu roczników amerykańskiego, rysunkowego dziennika humoru „Userfriendly.org”, że można tak pojąć kulturę i reguły gramatyczne języka, że przynajmniej wiemy, kiedy i z czego dokładnie mamy się śmiać. Przykład tej serii historyjek obrazkowych pokazuje nadto, jak ważną rolę odgrywa doświadczenie w kulturze estetycznej. Jeden dowcip z tysięcy tam zamieszczonych rzadko wyda się śmieszny. Dopiero, gdy przeczytamy ich kilkadziesiąt, poznamy stałych bohaterów historyjek, ich charakter, jak chociażby sędziwego informatyka Sida, czy, mogącego mu się równać, Rosjanina Pitra, mającego skłonności do grożenia bombą nuklearną oraz kulturę właściwą środowisku „geek’ów” – informatyków i osób związanych z komputerami będziemy mogli śmiać się z każdego dowcipu, choćby takiego: „Po pustyni idzie pingwin i kulka kurzu. Spotykają pustelnika Rajmunda, który mówi: ”Niech otwarte źródło będzie z wami”” (śmiech). Analiza dowcipu polega na rozszerzeniu go do sytuacji komediowej i odszukaniu kategorii komicznej. Różnica pomiędzy komizmem a dowcipem jest taka, jak pomiędzy gotową sceną a ulotnym jej szkicem. Wady, zawodowe nawyki pozostają dla nas śmieszne, dopóki jesteśmy na nie nieczuli. Mam nadzieję, ze udało mi się przybliżyć zjawisko śmiechu na dość szerokim tle. Zagadnienie to rzeczywiście mnie interesuje. Kiedyś, robiąc statystyki oglądanych przeze mnie filmów, stwierdziłem, że najliczniejszą spośród nich grupę stanowią komedie. Teraz już tak nie jest. Wówczas oglądałem filmy „jak leci”. Ten sondaż odzwierciedlał raczej ogólną tendencję emitowania filmów w telewizji. Z komizmem spotykamy się na każdym kroku: w życiu codziennym, gazetach, literaturze, filmie, teatrze i operze, w Internecie. Te wszystkie doświadczenia skłoniły mnie do baczniejszego przyjrzenia się temu zagadnieniu oraz do sięgnięcia po esej Bergsona. Wyświetleń: 2066
Uwaga! Wszystkie materiały opublikowane na stronach Profesor.pl są chronione prawem autorskim, publikowanie bez pisemnej zgody firmy Edgard zabronione. |