Katalog Przemysław Waszak, 2010-04-12 Toruń Filozofia i etyka, Artykuły Jak piórem mocowano się z Bogiem w odmiennych od siebie epokachCzłowiek rozpoczął budować swoje wierzenia odkąd stał się istotą rozumną, umieścił się
w ramach pojęcia człowieka, które sam wypracuje. Człek nie może tylko istnieć. Nie może być jedynie kształtem, grudką ciała rzuconą przez los w jeden z zakątków Ziemi. Rozum jest częścią człowieczeństwa. Nierówne ziarnka prawdy o świecie i predestynacji do odkrywania jej rozsiane są po całym rodzaju ludzkim. Ludziom prostym, którzy nie odczytają sensu wiersza, czy nie rozwiążą zadania z geometrii nieeuklidesowej jest kagankiem prowadzącym przez meandry wyborów w życiu. A czy dla tych pozostałych religia nie spełnia wymienionej funkcji ? Nie mówimy tutaj o religii, jako o źródle wiedzy o świecie materialnym, którą to funkcję religia dawno utraciła. Rozum nie jest siłą wystarczającą ludzkości. Bywają ludzie oświeceni, renesansowi erudyci, ale nikt z nich nie sięga stóp wszechwiedzącego absolutu, nikt nie może dać jednoznacznej odpowiedzi na tematy egzystencjalne. Ateista może stawiać argument, że jego moralność jest lepsza, gdyż on sam ją wypracował, lecz wiara chrześcijanina dojrzewa wraz z nim a jego moralność się doskonali. Ateista, chcąc nie chcąc, musi zaakceptować wartości chrześcijańskie na tyle, aby być dobrym człowiekiem. Powinniśmy też pamiętać o zakładzie Pascala - Zakładając, że Bóg jest, „Jeśli wygrasz zyskujesz wszystko, jeśli przegrasz, nie tracisz nic”. Choć rozum nie przewyższa wiary, to jednak oba te czynniki do uformowania właściwego systemu zasad muszą współistnieć. Wiara dwulicowa, naginana przez człowieka, odrzucająca fundamentalne zasady: miłosierdzia, poszanowania bliźniego i dobroci boskiej doprowadza do katastrofy, takiej jak w „Mszy za miasto Arras” Andrzeja Szczypiorskiego. Przedstawiony tam pojedynek dogmatów między ascetycznym, krwawym Albertem a rozpustnym, nie unikającym cichej zbrodni biskupem utrechckim, widziany przez małego konformistę, odkrywa grzechy obu, lecz przyznaje prawo istnienia temu, kto zachował boskie prawo miłosierdzia wobec bliźniego. Finał powieści nie jest jednak zupełnie szczęśliwy. Rozgrzeszająca sentencja „Co było tego nie było” pozwala społeczeństwu rozpocząć nowe życie, lecz ujawnia jego niezdolność do rozumowania, wyciągania wniosków, brak pierwiastka komplementarnego do wiary. Słabość ślepej, bezrozumnej wiary, postawy człowieka, który oczekuje od Boga rozwiązania wszystkich jego problemów, nie troszczącego się o swój los, który sam się ubezwłasnowolnia widzimy w opowiadaniu „Wieś mojego dzieciństwa” Stefanii Różewicz z tomu „Matka odchodzi”, gdzie właściwym sposobem na gaszenie pożaru było bieganie wokół niego z obrazami świętych i rzucanie weń garści soli świętej Agaty. Przypomina to raczej pierwotny taniec wokół ogniska. Omówimy tutaj problemy z ustaleniem postawy wobec Boga zamknięte w poetyckich, wyważonych strofach przez trzech czołowych poetów trzech epok literackich. Żaden z nich nie jest ateistą ani tym bardziej nihilistą. Wszyscy trzej uznają siłę Boga. Ich poglądy mają osadzenie w koncepcjach filozoficznych ich czasów. To Mickiewicza określamy jako wieszcza narodu polskiego, ale to już „poeta zacny” - Jan Kochanowski podkreślał szczególną rolę poety, który występuje jako „poeta vates” - wieszcz przemawiający do tłumu. „Furor poeticus” - szał poetycki widoczny jest najbardziej w „Wielkiej Improwizacji”, także w ekspresyjnym potoku słów u Kasprowicza, zaś u Kochanowskiego objawia się doskonałością formy i okiełznaniem własnych uczuć osobistych. Argumenty poetów nie stanowią przeintelektualizowanego wywodu filozoficznego, nie są też przesączone do cna racjonalizmem. Więcej w nich argumentów z serca i „czucia” . To Mickiewicz mówi „Wiedz, że uczucie spali, czego myśl nie złamie” ale powody „wadzenia się z Bogiem” wynikają we wszystkich przypadkach z zatrutego serca. Poetyka krwi i czerni, skłanianie się ku Nietzsche’ańskiej zasadzie „pisz krwią” przyćmiewa nam delikatność procesów zachodzących w zawiedzionej duszy ludzkiej. Konrad także występuje jako buntownik, nie rozmawiający, czy tym bardziej modlący się, lecz krzyczący do Boga, żądający od Niego zrozumienia i władzy dla siebie, jako posłańca ludzkości. Z wypowiedziami późniejszych artystów kontrastuje pokora i czułość, prawdziwy żal i niechęć pogodzenia się z tragicznym losem, bijąca z „Trenów” Kochanowskiego. „Unde sit malum?” - Skąd się bierze zło? - to augustyńskie pytanie staje się punktem wyjścia do rozważań poetów, którzy nie mogą pogodzić, doświadczających ich, bądź społeczeństwo kaźni z dogmatyczną dobrocią Boga. Bóg - „Tak... to najbardziej obciążone ze wszystkich ludzkich słów. Żadne nie zostało tak zbrukane i poszarpane na strzępy” - pisał filozof i teolog żydowski Martin Buber. W religii judaistycznej imienia Boga nie można nawet wymawiać. Konrad i Kasprowicz nie stawiają słowa „Bóg” na piedestale, lecz doskonalą swoją wiarę, starając się na drodze rozważań znaleźć odpowiedzi na niezrozumiałe porządki świata. Bóg chrześcijański to Bóg dobry, nie krzyczący, nie popełniający błędów, jak poprzednie bóstwa ludzkości, transcendentny i absolutny. Wyższość Boga najbardziej dręczy poetów. Zarzucają mu oni to, że jest Bogiem „głuchym”. Ich wywody zbliżają się do deistycznej koncepcji, że Bóg stworzył świat i nie interesuje się nim. „Głuchość” Boga na prośby śmiertelnych pokazana została w wierszu „Urszulka Kochanowska” Bolesława Leśmiana. W żadnym z „pojedynków z Bogiem” nie usłyszymy głosu Boga - poeci nie czują się uprawnieni do stosowania licentia poetica w kreacji już nie tylko fikcyjnych, lecz wręcz niemożliwych wypowiedzi, których areał zastrzeżony jest tylko do „Pisma Świętego” i objawień. Jest to przykład na funkcjonowanie „sacrum” językowego. Im czas powstania dzieła jest bliższy nam, tym wypowiedzi poetów są bardziej swobodne, agresywne. Granica sacrum wciąż istnieje, na co wskazuje eksploatacja tematu profanacji jeszcze we współczesnej sztuce. Wypowiedzi Kochanowskiego: „Lecz Pan, który gdzie tknąć, widzi, A z przestrogi ludzkiej szydzi Zadał mi cios tym znaczniejszy, Czym-em już był bezpieczniejszy (Tren XVII)” Konrada - „Kłamca, kto Ciebie nazywał miłością, ty jesteś tylko mądrością” i jedna z wielu wypowiedzi w „Hymnach” Kasprowicza: „Ty Nieśmiertelny proch gwiazd przesypuj w swej klepsydrze złotej i płódź żywoty, aby tak klęły jak ja (...) aby się wlokły z gromnicami w dłoni(...) aby tak wyschły jak łza” stają w kontraście do wypowiedzi następujących po nich. W „Dziadach drezdeńskich” przeciwwagą dla Konrada jest ksiądz Piotr i to jemu zostaje przyznana racja, dostępuje on też godności egzorcysty, w zamian za swoją wiarę i pokorę to on dostaje moc uzdrowienia jednego z żywotów, podczas gdy „Milijon” sam niemal stacza się na krawędź swego jestestwa. U Kochanowskiego, którego treny to raczej „Wszytki płacze, wszytki łzy Heraklitowe I lamenty, i skargi Symonidowe” (Tren I) Pojednanie z Bogiem, powrót do stanu całkowitej ufności następuje w „Trenie XIX – Śnie”. Bóg zsyła widzenie matki Kochanowskiego: „...Twój nieutulony Płacz synu mój, przywiódł mię w te tu wasze strony Z krain barzo dalekich...” wyjaśnia czego Orszulka uniknęła „Nie od rozkoszyć poszła; poszłać od trudności, Od pracej, od frasunków, od łez od żałości” i czym właściwie jest jej śmierć - „O to się ty nie frasuj, a wierz niewątpliwie, Że twoja najmilejsza Orszuleczka żywie.” I jaką drogę powinien człowiek obrać w życiu: „Tego się, synu trzymaj, a ludzkie przygody Ludzkie noś; jeden jest pan smutku i nagrody.” Egzystencjalne pytania zawarte w trenach stoją w opozycji do poprzednich utworów, chwalących antyczne wzorce postępowania. Natomiast w stosunku do twórczości religijnej – „Psałterz Dawidów”, stanowią wyższy stopień poznania Boga. Jedynie u Kasprowicza pojednanie następuje dopiero kilka lat później, razem z ekspansją nurtu franciszkańskiego, m.in w wierszu „Przeprosiny Boga” – „Dyć to nasz Pan Bóg, o raty! O, przepraszamy Cię mile Za głupią myśl naszą, że mógłbyś Rzucić nas choćby na chwilę”. Choć zaczątki tego procesu widać już w zbiorze „Ballada o słoneczniku” - „Twym czynem (...) I przez potoku gniewny szum Rozmawiać z Bogiem I ludziom krzyczącym i gniewnym Nosić orędzie wieczności”, („Siądź na kamieniu”) Ostrość opisu nie musi być wadą w rozważaniach o Bogu. Najważniejsza część „Starego Testamentu” – „Pieśń nad pieśniami” operuje metaforycznym, obrazowym językiem, którego bezpośrednie odczytanie nie licuje z powagą treści „Pisma Świętego”. Sposób ten pozwala jednak pokazać drogę, jaką przebywa błąkająca się dusza do Boga, który jest zawsze otwarty na powrót syna marnotrawnego. Rozważania poetów o Bogu, jako część doskonalenia się ich wiary są w swej wymowie podobnym, szczęśliwym błąkaniem się duszy. Powróćmy jeszcze do wpływów epoki i filozofii. Gdy Jan z Czarnolasu pisał swoje dzieła, renesans niedługo miał zejść z tronu ówczesnego świata. Jego zdobycze były wówczas ugruntowane. Poeta nie był gorliwym katolikiem. Odmówił przyjęcia wyższych święceń kapłańskich mimo profitów płynących z tego czynu. Hołdował filozofii stoickiej, która mówiła o stateczności człowieka, o umiarze w przyjmowaniu zarówno dobrych jak i złych wyroków losu. Filozofia ta nie zdała jednak egzaminu w obliczu takiej tragedii jaką była utrata „wdzięcznej, ucieszonej, niepospolitej dzieciny”. Wiek XVI to też czas triumfów reformacji. Jej wpływy odnajdziemy w „Trenach” - Bóg „luty i srogi”, ale jednocześnie miłosierny dla swych pokornych wyznawców jest charakterystyczny dla kalwinizmu. „Treny” są też napisane w najbardziej klasycystycznym stylu, zgodnym z renesansowymi tendencjami, pełno w nich odwołań do mitów i biblii. Cechuje je doskonałość trudnej formy, osiągnięta przez ujarzmienie „furor poeticus”. „Hymny” Kasprowicza pisane są natomiast wierszem wolnym – „Freie Rhytme” w stylu preekspresjonistycznym, są zapowiedzią polskiego ekspresjonizmu. Autor „Salve Regina” stosuje często odwołania do wydarzeń i osób biblijnych, lecz mają one inną formę i przede wszystkim cel - służyć mają oskarżaniu Boga jego własną bronią – „Pismem Świętym”. Autor „Mojej pieśni wieczornej” może nie zachowuje się jak poeta doctus, ale jego przynależność do neoromantyzmu sprawia, że cechuje go styl wieszczenia, przeświadczenia o własnej szczególnej roli - bohaterem „Hymnów” najczęściej nie jest człowiek, lecz całe społeczeństwo - „miliardy krzyży”, choć prawo do składania już nie skarg symonidowych, nie słów „Boże, mój Boże czemuś mnie opuścił”, lecz aroganckich żądań i apokaliptycznych przepowiedni. Epoka Kasprowicza to początki turpizmu, czas recepcji „Kwiatów zła” Baudelaire’a, wprowadzania buddyjsko-Schopenhauer’owskiej filozofii i hasła Nietzche’go „Bóg umarł”, skłaniania się ku bóstwu zła i powrotu do pierwotnego stanu człowieka - tylko istnienia. „Wielką Improwizację” Mickiewicza poprzedziły poglądy filozofów oświecenia, którzy postulowali pragmatyczną postać wiary oraz to, że Bóg jest okrutny, gdyż skazał nas na życie na ziemi i pozwolił na grzech. Mickiewicz, podobnie jak Kochanowski nie był tak blisko związany z religią katolicką. Zbliżał się do mistycyzmu, a przez pewien czas zszedł nawet na manowce towianizmu. Wierzył w polski mesjanizm i sam go kreował, między innymi w „Księgach narodu i pielgrzymstwa polskiego”, które początkowo miały zostać „Katechizmem pielgrzymstwa polskiego”. Poeta jest śmiały w konstruowaniu polskiego mesjanizmu. Porównuje koleje losu Polski do drogi krzyżowej tudzież idealizuje jej martyrologię i społeczeństwo, zwłaszcza emigrację. Postać Konrada została skonstruowana w analogii do postaci Chrystusa. Stoi jednak w sprzeczności z tym, co wyrażał Jezus, gdyż Konrad nie jest pokornym sługą ludzkości, który dobrowolnie zszedł z przestrzeni niebieskich, lecz małym człowiekiem, który nie prosi, lecz żąda władzy nie dla dobra ludu, lecz w pierwszej kolejności dla siebie. Chce może, aby jego gest wyglądał prometejsko, gdyż weźmie na barki całą boską siłę i przekaże ją „ludziom krzyczącym „ratunku”, lecz jego gest ma w sobie wiele z pychy. Konrad chce otrzymać moc za darmo, nic nie dokonawszy, nie zgadza się, w przeciwieństwie do innych ludzi, na dźwiganie krzyża swojego żywota. Nie wyraża też zamiaru bezinteresownego poświęcenia się dla ludzkości. Omówiona tu charakterystyka trzech różnych sposobów wyrażenia swego sprzeciwu wobec Najwyższej Doskonałości, zawartego w „Hymnach” Kasprowicza, „Wielkiej Improwizacji” Mickiewicza i „Trenach” Kochanowskiego wskazuje, że wszyscy trzej poeci mają ze sobą wiele wspólnego, w stosunku do Boga, jako bezgranicznego absolutu, uznawaniu jego wielkości, nie zgadzaniu się na jego wyroki. Różnią się oni pod względem formy i ostrości sprzeciwu oraz głębokości i ostrości oskarżeń. „Treny” mają odmienny charakter, jako utwór żałobny, napisany w wyniku straty jednostkowej, mający jednak znaczenie dla wszystkich ludzi, tworzony z myślą nie tylko o postawieniu godnego epitafium Orszulce, lecz także o zrealizowaniu wybitnego założenia poetyckiego. O doskonałość formy i środków wyrazu dbają też pozostali poeci, gdyż muszą stawiać czoło niedostępnemu Przeciwnikowi. Mickiewicz i Kasprowicz są bardziej oskarżycielscy w stosunku do Boga. Treści zawarte w ich utworach mają wymiar ostrzejszy niż skargi, stanowią zbiór żądań, zdecydowanych sprzeciwów wobec zastanego porządku. Każdy z tych sprzeciwów podmiotu lirycznego jest w dwóch pierwszych przypadkach zgodnie z zamierzeniem chwilowy, a postawione Bogu zarzuty, szczególnie u Kochanowskiego zostają głęboko zanalizowane i nie pozostawione bez odpowiedzi. U Kasprowicza zmiana stosunku do Ideału dokonuje się wraz z ewolucją twórczą. Czy z Bogiem warto się wadzić, by stanąć na krawędzi tak jak Konrad? By osiągnąć „pokrzepienie w czasach wielkiej troski” i przyjąć w końcu słowo Bóg jak komunię po wielkiej stracie i udoskonalić swoje człowieczeństwo, czy uspokoić swoje sumienie składając po latach hołd Bogu i przepraszając za swoje grzechy, które były błądzeniem „Oblubienicy”. Oczywiście warto, tak jak potrzeba analizować te wyznania. Wyświetleń: 919
Uwaga! Wszystkie materiały opublikowane na stronach Profesor.pl są chronione prawem autorskim, publikowanie bez pisemnej zgody firmy Edgard zabronione. |