Katalog

Aleksandra Penk, 2010-10-04
Lębork

Język polski, Recenzje

Dziecko jako medium totalizmu. Rzecz o złych dzieciach (na podstawie książki Williama Goldinga pt. Władca much)

- n +

Prosty w formie Władca much okazał się w rezultacie niełatwą do przetrawienia pozycją.
Z katastrofy lotniczej, która miała miejsce nad odległą wyspą tropikalną, przetrwało jedynie czterdziestu chłopców - uczniów renomowanych szkół podstawowych. Grupa dzieciaków bawi się w rozbitków. To pierwsze, jakże mylne wrażenie, z każdą przeczytaną stroną jest wypierane przez niepewność, przez niedowierzanie, w końcu przerażenie. Człowiek zadaje sobie pytanie: czy ja też taki jestem? Z jednej strony uspołeczniony, wtłoczony w ramki zorganizowanego współżycia z innymi, z drugiej... Trudno przyjąć do wiadomości, że tak mogłaby się potoczyć ta historia... Naprawdę odczułam ulgę, gdy skończyłam czytać, opadło napięcie, zakończenie w pewnym stopniu pozytywne... Ale pozostało mi kilka pytań: A gdyby tam były również dziewczynki, czy popisywanie się chłopców doprowadziłoby do jeszcze większej tragedii? Gdyby były tam same dziewczynki
na pewno byłoby nam trudniej nie panikować, ale czy byłoby nam łatwiej społecznie? Jak potoczyłaby się dla nich przyszłość?
Początkowo wszystko wygląda sielankowo: wyspa jest piękna, rośnie na niej wiele owoców, dzięki którym nie grozi widmo głodu i nie ma dorosłych z ich zakazami i nakazami. Pod dowództwem demokratycznie wybranego lidera Ralpha oraz zachowaniu szczególnej dyscypliny chłopcy starają się przetrwać. Wszystkie postanowienia Ralfa, dotyczące organizacji życia na wyspie i prób uratowania przyjmowane są z entuzjazmem. Sielska atmosfera wyspy powoli jednak zaczyna zanikać: najmłodsze dzieci zaczynają się obawiać tajemniczego zwierza, entuzjastycznie przyjętych pomysłów Ralfa (czy raczej jego przyjaciela Prosiaczka) nikt nie chce wcielać w życie, a Jack, stojący na czele chórzystów, a na wyspie przywódca myśliwych odnajduje przyjemność w zabijaniu, polowanie na świnie z czasem przestaje mu wystarczać, więc rozpoczyna walkę
o przywództwo dzieląc tym samym chłopców na dwie rywalizujące grupy. Jego zwolennicy - myśliwi - posuwają się z czasem do coraz bardziej okrutnych działań.
Im bardziej prymitywni się stają, tym bardziej terroryzują grupę Ralpha z tragicznymi konsekwencjami. Wyspa z raju powoli zamienia się w piekło... Dlaczego? Co kieruje ich postępowaniem?

„Golding odsłania kilka motywów, które rządzą postępowaniem jego bohaterów. Są to: lęk, pragnienie „chleba i igrzysk”, zachowania zdeterminowane przez tłum, nienawiść do obcego
i okrucieństwo.”1

Władca much to bardzo mocne, wstrząsające i niezwykle wymowne dzieło. To studium natury zła, gorzka refleksja o prawach rządzących ludzką zbiorowością
i pesymistyczna wizja upadku człowieczeństwa. Pisarz przedstawia brutalną prawdę o nas samych. Jak niewiele jest różnic między nami – „ucywilizowanymi” a zwierzętami. Ukazany też został odwieczny problem władzy. Problem tak stary, jak i same społeczeństwa. W czasie czytania książki nasunęła mi się pewna myśl. Mianowicie taka, że jeśli już zetknęliśmy się z cywilizacją, nigdy nie będziemy mogli się od niej uwolnić. Tak właśnie było w przypadku chłopców, którzy uwięzieni na bezludnej wyspie próbowali sobie stworzyć namiastkę demokracji, tworzyli prawa, budowali szałasy, próbowali postępować w taki sposób, w jaki postępowaliby dorośli.
W literaturze i sztuce dziecko przeważnie przedstawiane było jako ucieleśnienie niewinności. Dopiero z czasem świat dorosłych niszczył jego niewinność. Złe dzieci, to najczęściej po prostu dzieci opętane przez złe moce, które tylko czyhały, by posiąść ich niewinne dusze, lub dzieci wychowujące się w warunkach, tłumiących ich naturalną niewinność. W sposób realistyczny ukazane zostały narodziny zła. Na wyspie znajdują się jedynie starsze i młodsze dzieci z dobrych domów, chórzyści kapituły - zdawać by się mogło kwiat młodzieży, dzieci, które jeszcze nie miały możliwości zetknięcia się z gorszą stroną życia, nie miały się gdzie zdemoralizować. Okrucieństwo, nienawiść, chorą ambicję, radość z zabijania dzieci odnajdują w sobie na wyspie bez pomocy dorosłych. Odnajdują w sobie zło, jego przyczyny, narodziny i rozwój...

„…, okrucieństwo, śledzi Golding w jego narodzinach i stopniowym narastaniu. Narastanie to wyraża się w przejściu od polowania do morderstwa, od zabicia świni do zabicia człowieka, od umazania się krwią zwierzęcą do przelania krwi ludzkiej. Odsłaniając mechanizm narodzin okrucieństwa, Golding pokazuje jego swoistą bezinteresowność, którą wytropił też w pragnieniu igrzysk. Polowanie staje się niby dzieło sztuki, aktem samym w sobie.”2

„Golding analizując rytuały, które wytworzyli chłopcy na wyspie, ujawnia proces pozbywania się tożsamości i uciekania od odpowiedzialności. Zbiorowy obrzęd polowania, zakończonego wspólną ucztą, należy do reguł zabawy w „dzikich” i tworzy cały system znaków; z ich pomocą chłopcy porozumiewają się między sobą. Tymi znakami są nakładane na twarz maski, malunki, rytm i ułożona przez nich piosenka. Obrzęd wieńczący polowanie jest w istocie całym teatrem, wprzęga w swą służbę sztukę, co więcej, różne jej dziedziny: muzykę, pieśń, słowo poetyckie i taniec. Golding pokazuje, jak to, co jest właśnie sztuką, teatrem, tańcem, rytuałem, staje się działaniem. Zabawa w zabijanie świni stanowi przecież jakby analogię do rzeczywistego jej zabijania. (…) Gdy jeden chłopiec udaję świnię, która ma być zadźgana, jest to zapowiedź późniejszego działania, kiedy to chłopiec Simon wypełzający z lasu zostaje wzięty za zwierza i zabity."3

Przecież ci chłopcy dokładnie wiedzieli kogo zabijają, byli tego świadomi, więc dlaczego to zrobili? Jakby na chwilę się wyłączyli, zawiesili swoją świadomość. Co nimi kierowało w tym momencie?
Władca much posiada głęboką wymowę - pierwotne zło nie może być oswojone przez naukę, która w symboliczny sposób zostaje w tej pozycji unicestwiona. Ludzie, według autora, nie są jednak z gruntu źli - to przerażenie, dziecinność, brak dojrzałości sprawia, że mrok się w nas umacnia. Zauważmy, że wystarczy zaledwie jeden dorosły, by zdziczali, żądni krwi i pijani ciemnością chłopcy, zostali poskromieni samą jego obecnością, która otrzeźwia wstydem, lękiem
i doznaniem własnej niedojrzałości oraz pozwala dostrzec absurd ich uczynków.



1. Dzieci, wyb., oprac. i red. Maria Janion i Stefan Chwin, Gdańsk 1988, s. 231.
2. Dzieci, wyb., oprac. i red. Maria Janion i Stefan Chwin, Gdańsk 1988, s. 233.
3. Dzieci, wyb., oprac. i red. Maria Janion i Stefan Chwin, Gdańsk 1988, s. 235-236.


Wyświetleń: 1436


Uwaga! Wszystkie materiały opublikowane na stronach Profesor.pl są chronione prawem autorskim, publikowanie bez pisemnej zgody firmy Edgard zabronione.