![]() |
![]() |
Katalog Maria Żylska Ekologia, Scenariusze "O mej pięknej ziemi sen okrutny śniłem, ale piękna nadal - w porę się zbudziłem." Scenariusz o treści ekologicznej."O MEJ PIĘKNEJ ZIEMI SEN OKRUTNY ŚNIŁEM, ALE PIĘKNA NADAL-W PORĘ SIĘ ZBUDZIŁEM"(scenariusz o treści ekologicznej)Uczniowie podzieleni na dwie grupy- osiem i siedem osób. Ubrani w stroje wykonane z worków foliowych w różnych kolorach. Jedna grupa obmyśla stroje barwne, wesołe, druga-ciemne(czarno-szare, smutne). Grupy stoją po przeciwnych stronach sali. Recytujący wychodzą na środek i już tam pozostają. Jedna uczennica, ubrana pogodnie, jest główną postacią. Wiąże całość akcji. To właśnie jej przygodę będą przedstawiać uczniowie obu grup. Nad sceną umieszczony jest wyżej wymieniony tytuł. Główna postać (Wbiega radośnie na środek sceny) -Wokół rozszalała się wiosna, chcąc koniecznie wedrzeć się do naszych oczu, uszu no i do nosa. Późnym wieczorem położyłam się do łóżka snując sto, a może nawet tysiąc planów na jutrzejszy dzień. Jedziemy całą klasą na wycieczkę. Wycieczkę-niespodziankę! (Siada na krześle- udaje że śpi. Kolejno wychodzą uczniowie w strojach ciemnych. To kolejne złe sny śpiącej uczennicy) Uczeń 1 -Budzik zerwał mnie z łóżka na równe nogi. Obym tylko nie spóźniła się na zbiórkę. Po paru minutach byłam gotowa i wybiegłam z domu. Od razu poczułam się jakoś nieswojo. Było dziwnie cicho i dziwnie szaro. Nagle usłyszałam jakby cichy pisk, a może bardziej ciche łkanie. Odwróciłam się i... Nie mogłam uwierzyć. Jabłoń- piękna okazała jabłoń. Nie było jej. Na jej miejscu stał przerażający, suchy pień na którym siedział mały ptaszek, a jego "ptasie łkanie' stawało się ledwo słyszalne. Podbiegłam- ucichł. Już nie mogłam mu pomóc. Uczeń 2 -Nic nie rozumiałam. Rozejrzałam się dookoła. Było jeszcze bardziej szaro i bardziej cicho. Zaczęłam biec w stronę parku. Chciałam się upewnić, że tak w ogóle to wszystko w porządku. Lecz już na skraju przerażenie i strach zaczęły dusić w gardle. Umarłe drzewa i martwa cisza. Uczeń 3 - Nie, to niemożliwe. Myśli kłębiły się w głowie. Uciec stąd, uciec jak najprędzej. Uciec. Tak, już wiem, za miasto, na łąkę. Biegłam co sił w nogach. A wokół robiło się coraz ciemniej i coraz trudniej było mi oddychać. Dobiegłam... Ale łąki, tej przyjaznej łąki, która podsuwała nam swój dywan, abyśmy mogli leżąc na nim unosić ku obłokom swoje marzenia- nie było. Szaro-czarna, złowroga twarda skorupa. Uczeń 4 - Pomyślałam o jeziorze. Znajdowało się niedaleko stąd. Tak. Pobiegłam, ale straszne przeczucia pozbawiały mnie resztki nadziei i bieg mój stawał się coraz wolniejszy. Dobiegłam... i jak bardzo chciałam uciec. Ale nie mogłam poruszyć nóg. Więc tkwiłam tam i patrzyłam. Na wymarłe ryby, na resztki-nie, nie wody; na resztki cuchnącego błota. Uczeń 5 - Powoli zaczęłam iść. Nie, już nie biegłam. Szłam - nie wiedząc dokąd. Chyba z powrotem w stronę, gdzie powinno być miasto. Nagle zauważyłam, że wokół mnie wyrastają jakieś dziwne góry- coraz to wyższe i wyższe. Próbowałam ja ominąć, ale było to bardzo trudne, gdyż widoczność była już prawie żadna. Byłam bardzo zmęczona. Chciało mi się pić, ale wody nigdzie nie było. Uczeń 6 - Wyciągnęłam rękę. Poczułam coś mokrego. Woda! Zbliżyłam usta. Nie! To było coś obrzydliwego. To coś wypływało chyba spod tych gór. Zaczęłam się wspinać i.... Już wiedziałam. To były góry śmieci i odpadów. Przerażające i pożerające. Uciec, uciec. Gdzie uciec? Uczeń 7 - Nagle przypomniałam sobie o klasie. O wycieczce. Gdzie oni są? Gdzie są ludzie? Zaczęłam krzyczeć. Ale chyba nikt mnie nie słyszał. Ja siebie też już nie słyszałam. Ta okropna martwa cisza. Muszę poszukać szkoły. Muszę odnaleźć klasę. Muszę tam dobiec. Biegłam resztkami sił. Czułam, jak osadza się na mnie warstwa dziwnego pyłu. Jak mnie przygniata. Muszę dobiec. Muszę dobiec. Zatrzymałam się. Tak, tu na pewno powinna być szkoła. Ale teraz to miejsce było obce, odpychające i złowrogie. Gdzie oni wszyscy są? Uczeń 8 - Przed oczami zaczęły mi majaczyć jakieś dziwne cienie. Wytężyłam wzrok jak mogłam najbardziej. Tak. To byli oni. Szli wolno, w ciszy, jeden za drugim z twarzami zwróconymi w jednym kierunku. Szli jak w koszmarnym filmie. Popatrzyłam też w tę stronę. Oni szli w kierunku, gdzie powinno być słońce. Ale tam nie było słońca. Tylko jeden promyk, jeden maleńki promyk, walczył jeszcze bohatersko o życie na ziemi, przebijając się przez ścianę pyłów wyrosłą pomiędzy słońcem a ziemią. Ostatni promyk życia na ziemi, który miał za chwilę zgasnąć..... Główna postać (zrywa się ze snu, wstaje, krzyczy:) - NIE!!! Co to było? Sen, nie sen? Podbiegłam do okna i otworzyłam je na oścież. Promienie słońca wdarły się do środka, a wraz z nimi cudowny zapach bzu. Spojrzałam - jabłoń. Odetchnęłam z ulgą. Stała tam piękna, cała w kwiatach a spośród gałązek dobiegał radosny śpiew ptaszka. (obsługa włącza kasetę z nagraniem odgłosów natury, która towarzyszy do końca spektaklu). To ten, któremu wyleczyłam złamane skrzydełko. (Główna postać pozostaje na środku, a kolejno wychodzą i recytują uczniowie w barwnych strojach, pozostając na scenie.) Uczeń 9 - Wybiegłam z domu. Chyba ciągle jeszcze czułam jakiś niepokój. Coś kazało mi biec, więc biegłam. Ranek był cudowny: zielono- błękitnawo- złocisty. Ulice po rannej kosmetyce czekały na przechodniów. Park, alejki jak stronice ulubionej książki zachęcały, aby je zacząć czytać. Nad nimi unosił się coraz wyżej i wyżej nieustanny ptasi koncert. Uczeń 10 - Szłam dalej. Zauważyłam nadjeżdżający autobus. Wskoczyłam do niego i już byłam za miastem. Moja łąka. Wszystkie kwiaty patrzyły na mnie. Wszystkie chciały być podziwiane. Wszystkie piękne, a zielona trawa i brzęczenie owadów dodawało im wdzięku. Uczeń 11 - Nagle od strony jeziora, dobiegły mnie jakieś odgłosy. Jezioro, szybko nad jezioro. Odetchnęłam z ulgą. Było tu spokojnie. Promienie słoneczne ślizgały się po jego lustrze, ryby beztrosko pluskały. Tylko w dalszej części jeziora jego strażnicy jak zwykle usuwali resztki zgromadzonych tam starych, połamanych gałęzi i roślin, oczyszczali dno. Uczeń 12 - Postanowiłam pobiec na pobliskie wzgórze, tuż nad miastem. Biegłam już całkiem lekko i radośnie. Już bez niepokoju. Usiadłam w gęstej trawie i patrzyłam na miasto. Na moje miasto. Wzrok mój przyciągnęły wysokie kominy. Jest ich sporo w mieście. Ale niebo nad nimi było błękitne. To filtry, pochłaniacze pyłów strzegą czystego nieba. Uczeń 13 - Jak śmiesznie wije się po mieście nasza rzeka. Płynie w pobliżu większości fabryk. Lecz to już nie ma znaczenia. Każda z nich ma własną nowoczesną oczyszczalnię ścieków. A tam, za tym małym zagajnikiem, mieści się super nowoczesny punkt uzdatniania wody pitnej. Stąd też widać jak dużo zieleni jest w moim mieście. To sprawa pierwszoplanowa dla zielonych służb. Nawet kolorowe pojemniki na odpady i śmieci otoczone są roślinami krzewiastymi. A z tymi kolorami to też dobry pomysł. Ludzie wiedzą, co gdzie wrzucać i segregacja gotowa. Uczeń 14 - O rany! Już późno! Za pół godziny zbiórka przed szkołą. Galopem do domu! Po plecak! Przy schodach zatrzymał mnie mój Dinguś - znajdek. Kochane psisko. Prosił o pogłaskanie. Potem szybko do szkoły. Ciekawe co to za niespodzianka? Uczeń 15 - Przyszli wszyscy. Pojechaliśmy autokarem za miasto. No, a potem wszystko było już jasne. Na miejscu otrzymaliśmy drzewka i łopaty i jeden za drugim poszliśmy na zbocze góry, gdzie stare połamane drzewa zostały usunięte i teraz właśnie my mieliśmy posadzić nowe. Patrzyłam na ten pochód i coś zaczęło mi się dziwnie kojarzyć. Główna postać - NIE, tamto to był okrutny sen. A ja już się zbudziłam. Kocham cię Ziemio. Kocham cię Słońce. Kocham cię Życie. Obudź się i posłuchaj - Młody Człowieczku, Dorosły Człowieku i Dojrzały Człowiecze: (wszyscy uczniowie obu grup mówią razem) "Aby ogród Ziemski mógł ci owoc rodzić, chciej go pielęgnować, nie pozwól mu szkodzić"
Opracowanie: Maria Żylska Wyświetleń: 3558
Uwaga! Wszystkie materiały opublikowane na stronach Profesor.pl są chronione prawem autorskim, publikowanie bez pisemnej zgody firmy Edgard zabronione. |